środa, 27 marca 2013

Po co nam te wrotki?!

Po DESKIDANCE ja już nic nie rozumiem. Po pierwsze wykręcone określenie "odpinamy wrotki" jak na moje skromne inżynierskie oko, powinno brzmieć zapinamy wrotki, czyli wsiadamy do pojazdu tak samo niestabilnego jak nieprzewidywalnego i z funkcją niechybnej wywrotki, prawdopodobnej w każdej chwili. Odpinanie w tej sytuacji było by czymś w rodzaju lądowania, powrotu do twardego stąpania twardo po ziemskiej skorupie.  Ale nie ma co się kłócić, etymologia może mieć czwarte dno, tak jak wbijanie gwoździa - pijaństwo, rozwiązłość i do tego rzemiosło pod jedna banderą.

Czego tak naprawdę nie rozumiem, to po co nam te wrotki na co dzień i dlaczego musimy przejechać 1700 km, wznieść się o dodatkowe 2000 m nad poziom morza, żeby bez przesadnego lansu i blichtru obalić bariery, które na śródlądziu czy tam na nizinach i depresjach (pozdro dla TriPolis) są wszechobecne? Nie wierzę, że chodzi o alkohol i inne takie, bo przed i po spożyciu czy użyciu przeszkód do jednoczenia się wokół wspólnego dobra/pasji/sposobu bycia jest dokładnie tyle samo co przed. A może chodzi o wspólnego wroga jakim na cały ten czas stają się francuscy gospodarze, tym razem z Val d'Allos? Włącza się syndrom oblężonej twierdzy, my Polacy bawimy się, a Wam, żabojadom nic do tego, możecie tylko patrzeć i podziwiać jak to się robi w kraju, położenia którego nawet nie jesteście pewni. 

Włącza mi się głowie temat zahamowań, których brak podziwiałem ostatnio z zachwytem u kilku poznanych, góralskich przedstawicielach gatunku ludzko-polskiego. Zakopiańczycy, bo o nich konkretnie mowa (i nie , broń panienko najjaśniejsza, nie chodzi o Bachledów, Gąsieniców ani Byrcynów) jawią mi się trochę jak takie pozbawione barier dzieci, które walą prosto z mostu, w taki charakterystycznie śmieszący dorosłych sposób. W wolnym tłumaczeniu without small garden. Mają wrotki odpięte na stałe? Zostawili w garażu albo w ogóle nigdy ich nie posiadali, na Podhalu w końcu bida aż piszczy. Może właśnie zbyt materialistyczne podejście każe nam te ciężko zapracowane wrotki nosić i używać, a w sumie chyba niepotrzebnie. Płacimy nielubianą pracą za rzeczy których nie potrzebujemy i które stają się barierą zamiast radością? Skąd my to znamy...