niedziela, 11 stycznia 2015

Prosty lekki tekst o zbyt dużej ilości żeńskich hormonów w wodzie pitnej


Panowie! Kto zarządził odwrót albo dlaczego zachowujemy się jakbyśmy słuchali szwedzkiego parlamentu? Dlaczego o to pytam? Ponieważ trafiło do mnie niedawno w skumulowaniu kilka historii, które nie pozostawiają wątpliwości. Powiem krótko - będziemy coraz więcej płacić na nasz ukochany ZUS (tak bardzo go kochamy, że postanowiliśmy do dożywotnio utrzymywać. Czyli jak przestaniemy płacić to umrze?), coraz mniej będzie ojców, choć dzieci już niekoniecznie aż tak dużo mniej. Będą po prostu trochę bardziej podobne do siebie. Miłości będzie uprawiane tyle samo, ale darmowa chyba niedługo będzie już tylko dla wybranych. Z kolei „bykowe”, drodzy Panowie, jest kwestią tak czasu jak i zbliżającego się musu demo-fiskalno-skarbowego.

Umawiasz się z kobietą na romantyczny wyjazd do Lądka Zdrój, przychodzisz „wczorajszy”, ona prowadzi i na miejscu dowiaduje się, że macie zarezerwowany tylko jeden pokój? Na miejscu wyładowujesz swoją walizkę i ruszasz przodem nie czekając nawet na zatrzaśniecie bagażnika, a na koniec czujesz się męski, bo ściągnąłeś „apkę” na telefon, dzięki której znalazłeś hotel z dwoma wolnymi „jedynkami”? Coś Ci się nie spodobało w trakcie czy zawsze taki byłeś? A może widziałeś ostatnio na okładce „cosmo” przepiękną, pełną blondynkę i uważasz, że to właśnie jest kobieta dla Ciebie? Twoja 10-letnia samotność to tylko okres przejściowy i tak naprawdę dopiero od niedawna jesteś gotowy na prawdziwą miłość? A przez tę całą dekadę byłeś tylko na jednej średniej randce, gdyż żadna z tabunów kobiet jakie poznałeś nie była wystarczająco zajebista? I w ogóle oczywiste jest , że laski w tych czasach lecą tylko na kasę i nic więcej je nie interesu? Rozumiem?

Jeśli zamiast kochać z ze swoją kobietą, wolisz sobie ulżyć rano pod prysznicem, to na pewno nie jest wina pornografii, której z resztą przecież prawie nie oglądasz. Najważniejsze, że jakoś przesadnie mocno nie odstajesz od normy. Wiadomo, że znasz się na kobietach lepiej niż na mechanice swojej używanej fury. Drobnostka, że nie potrafisz wysłać jej smsa, gdy ona tego zwyczajnie potrzebuje (ten moment przecież zawsze idealnie zgrywa się z chwilą gdy ty masz ochotę napisać, więc kolejne zawracanie dupy). Najważniejsze "skutecznie" i emfazą gadać o tym w gronie kolegów. A gdy ona czekała na ciebie z własnoręcznie utyraną kolacją, a Ty pojechałeś 30km za miasto zmienić koło w aucie swojej byłej, ( bo podobno nie miała do kogo innego zadzwonić) to sytuacja nie mogła być bardziej analogiczna do tej, gdy ona pojechała pomóc swojej matce w zalanym mieszkaniu. Jak śmie przy tej okazji doszukiwać się dodatkowej symboliki, co?  Jej eks nie byłby przecież dla ciebie aż taką przeszkodą, na bank byś wyluzował, a nawet byś się cieszył jakby pozostawał ważną częścia życia twojej lepszej połowy. Oczywiście, jeśli tylko miałbyś  okazję go poznać, albo o nim cokolwiek usłyszeć. Wiesz, że miała kilku, ale słyszysz o nich nic i nie widziałeś nigdy żadnego (yeti?).  Brak ci też pewnie pomysłu, dlaczego "życie" nie sprowadziło wam takiej "okazji", ale nie ma co drążyć, skoro „wyszło”  całkiem wygodnie.

A może zawsze podrywasz laski (szczególnie swoje byłe) na wielkie słowa, górnolotne teksty i super-męskie obietnice? „To był błąd, że tego nie kontynuowaliśmy”, „Źle postąpiłem, chciałbym cofnąć czas..”, „dla ciebie zrobię wszystko”, „zmierzam kupić dom”, „planuję poważne życie”  - brzmi znajomo? Wszyscy tak mówią pannom, chciało ci się bzykać i akurat nie było innych opcji? Poza tym kobiety to suki i postępują dokładnie tak samo, o ile nie gorzej, więc nie będę się ciebie czepiał. Ponadto Charles Bukowski, którego nigdy nie czytałeś, podobno był ciągle pijany, a dymał na hektary. Przyjęcie gwiazdkowe u niej? Nowi ludzie (jej bliscy znajomi, ważne dla niej osoby)? Nie zapomnij walnąć siedmiu głębszych na odwagę i ze dwóch po drodze. Nie znają cię, więc i nie zauważą.  Na bank, alkohol znają i spożywają wyłącznie tacy fajni jak ty. Być sobą, to przecież najważniejsze (Majka Jeżowska przecież o tym śpiewała). I nie zapomnij podkreślić, że mieszkasz tuż nad Planem B (i masz kolekcję rurek z lumpa) i znasz drzewo genealogiczne swojego rodu do XVI włącznie. Prestiż przede wszystkim.

To wszystko autentyki z różnych pokoleń. Po ci testosteron, masz przecież Playstation, piwo na dole w sklepie i zbierasz na motor – ach, ten męski świat, którego kobiety nigdy nie pojmą. 

wtorek, 6 stycznia 2015

Każde pokolenie ma swoje zabawki


Będzie recenzja ze sztuki teatralnej? Bez przesady. Jak byłem mały i w telewizji leciało „Miasteczko Twin Peaks”, to podczas scen z czerwonymi kurtynami sądziłem, że oglądam teatr telewizji. Odniosę się zatem do ogólnego rozstrzału percepcji po sztuce, którą dziś widziałem. Byłem w towarzystwie, delikatnie mówiąc, z innego pokolenia. Tego pokolenia, które teatr ceni ponad kino, wyłączając oczywiście hipsterskie cząstki pokolenia mp8 i jp4, które w kolejce do szatni zdradziły dziś pogrubione oprawki patrzałek. Moi towarzysze, jakby to powiedzieć, na teatrze zjedli zęby, kabarecie, śpiewie, pisaniu scenariuszy i kilku innych dziedzinach, których wciąż są artystami. Nie żebym tam się chwalił, z kim to nie chodzę do teatru.

Zatem od końca. Po zakończonym spektaklu spotykamy się w foyer, no i ja już widzę, że dyskusja na temat sztuki się dziś nie odbędzie. Ponoć już przed spektaklem szatniarka zapytana o to, czy to przedstawienie ma przewidzianą przerwę odparła „już nie”. Padła też obietnica rezerwowania miejsc bliżej schodów, oczywiście po stronie wyjścia. Teatr schodzi na psy? Nie, ale bezpieczeństwo przede wszystkim. Niczego nieświadomy o mały figiel, nie zabrałem głosu pierwszy, a w zasadzie nie pozostawało mi nic, jak stwierdzić pełną zajebistość. 100%. No ale jednak mając naprzeciw siebie Apoloniusza Tajnera nie zabiera się głosu na temat ostatniego skoku Małysza czy Stocha. Nie zanosiło się na wejście w szczegóły, ale, od czego jest się socjopatą. Kilka „zachęcaczy” wystarczyło rozkręcenia młyna hejtu, oczywiście podanego w sposób charakterystyczny dla pokolenia 50+. Ponoć piosenki zaśpiewane zostały średnio, problem, o którym traktuje spektakl zbyt oczywisty, a do tego rozstrzygnięty już na niejednych deskach teatralnych. Meble i inne elementy scenografii, które przez cały czas przemieszczały się po scenie, mnie zdawały się stanowić zaletę oraz mieć duży wkład w dynamikę sceny, zgodnie uznane zostały, jako przeszkadzające aktorom w sztuce wyrazu.

Śmiałem się i to tak ze łzami, z każdym kolejnym jednym elementem sztuki, który jakby od niechcenia, z gracją i humorem zbierał cięgi, ciesząc się jednocześnie, że głos zabiorę ostatni. Pomyślałem, że różnica w percepcji wynika z tego, że muzyki słucham raczej pozbawionej wokalu, zwiedzając nie skupiam się na zabytkach, a na atmosferze i klimacie odwiedzanego miejsca, a do teatru nie chodzę, a jestem zabierany. I pewnie z różnicy wieku trochę też. Jeśli kibica-świeżaka zabierzesz na mecz futbolu z wynikiem 5:4, prawdopodobnie będzie zachwycony i wyjdzie zielony z emocji. Zamykający drugą dekadę na trybunach wyjadacz stwierdzi żenadę w liniach defensywnych i wystąpi o zniżkę na karnet na kolejny sezon. Przedstawienie nazywało się Fortepian Pijany i miało miejsce na scenie Studio w Teatrze Narodowym. Ja tam polecam.