środa, 3 grudnia 2014

Duma i taśmy


Ktoś tam ostatnio mruczał, że może by tak do Indonezji skoczyć, że ponoć ładnie, fajnie i wysp dużo. Natychmiast skojarzyło mi się, że może będzie okazja rozwikłać tajemnicę „kibli w Jakarcie”. Od razu oczywiście przybłąkała mi się do głowy #aferatasmowa (której najdalszą podróżą pewnie bym nie rozwikłał) i coś, o czym napisania czuję się trochę dłużny. Bo afery to chyba najciekawsze w III RP, a taśmowa, czyli ostatnia z wielkich, która zniknęła zanim zdążyła się znudzić, niosła za sobą moim zdaniem jeszcze ciekawsze drugie dno. Murzyńskość.

Ile było krzyku, gdy naród usłyszał z ust jednego ze swoich przedstawicieli ten ciekawy i nieznany wcześniej neologizm.  Pewnie przeszło by bez echa, ale wybrzmiał on w zestawieniu ze słowami „nasza, polska”  i tego już było za wiele. Buntowi, protestom i tupaniu nogami końca nie było, a ziemia na Placu Zamkowym do dziś lekko się trzęsie. Chwycili za flagi narodowcy, husaria za kopie i ruszyli z krucjatą przeciwko ministrowi z opcji politycznej o niejasnym stosunku do jedynej słusznej religii. A wiecie, jaki w amerykańskim dowcipie o Polakach jest sposób na zatrzymanie polskiej husarii? Wyłącznie karuzeli...

Radek Sikorski użył nieznanego do tej pory większości z nas określenia "murzyńskość" w odniesieniu do polskiej mentalności. Podczas śledztwa o kryptonimie "o co tak naprawdę chodziło" nie pierwszy raz nikt nie potrafił właściwie postawić pytania. Rzucano bowiem "co powiedział?" Radek Sikorski, z przebłyskami, na „co to w ogóle znaczy" i "co miał na myśli" - blisko... ale chyba lekko obok. Nikt nie zapytał, „dlaczego tak powiedział", nie mówiąc już o "czy on przypadkiem nie ma racji".

Żeby napisać ten tekst zajrzałem tu i ówdzie, żeby mieć pewność, co do tego o czym piszę. Uzupełniłem to przed szybką wizytą na Youtube, aby raz jeszcze rozmowę Sikorskiego z Rostowskim w swojej głowie odświeżyć. I o zgrozo, widzę taki oto tytuł: „Radosław Sikorski - Polacy jak murzyni wobec USA”. Nagłówek „robi robotę”, działa na umysły zgodnie ze starą dobrą zasadą, „po co nam proces skoro mamy już wyrok”. Dotarcie do pełnych stenogramów z rozmów czy kompletnych nagrań wcale nie jest łatwe, Internet mi świadkiem. Jak widać łatwiej operować urywkami i przycinać je w wygodnych miejscach. Wracając do tematu, czy zwrócenie uwagi  przez dociekliwych i ugodzonych dziennikarzy na problem naszej płytkiej dumy i niskiej samooceny nie ugodziłby przypadkiem ... naszej narodowej dumy i samooceny na tle światowej społeczności?

Podczas ostatniego mundialu wywiązała się na moim fb dyskusja na temat sympatii do reprezentacji Niemiec. Pewien znajomy zaklinał, że patrząc na twarz Thomasa Mullera widzi od razu jednoznacznie obersturmführera waffen SS i twierdził, że już do końca świata Niemcy zawsze będą patrzyli na Polaków z góry. A jak niby mają patrzeć, skoro Polacy patrzą nie nich z dołu..

Sprawa murzyńskości nasuwa jeszcze jedną groteskę. Polską tolerancyjność. Podobno otwarci, gościnni i w ogóle światowcy – tak o sobie chętnie mówimy, a już na pewno na głos nikt się nie przyzna, że jest rasistą. Nie przyzna, ale dlatego, że nie wie, co to słowo tak naprawdę znaczy. Na co dzień nie ma przecież wokół nas ludzi innych ras, więc niby skąd mamy wiedzieć czy ich tolerujemy i czy na plus by nam wyszło żyć w bardziej wymieszanym kulturowo otoczeniu czy lepiej zostawić tak jak jest? Nie można nas za to winić, czerpiemy przecież potężne korzyści z jednorodności etnicznej naszego kraju. Jednak, jeśli wbrew temu, co napisałem jesteśmy tacy otwarci jak sami o sobie lubimy mówić, dlaczego zatem tak wszystkich ta murzyńskość zabolała, dlaczego to słowo w ogóle wzbudza pejoratywne skojarzenia?

Murzyńskość była celna, ale płytka duma chyba jeszcze celniejsza. Nie wiem czy Sikorski celowo użył zestawienia tych dwóch terminów. Jeśli tak – geniusz. Bezrefleksyjna obrona przed przywarą murzyńskości poprzez atak na autora, obnażyła plytkość dumy. Naprawdę szkoda, że minister, mimo braku pytań o to czy naprawdę tak myśli o swoich krajanach, nie zdecydował się zgłębić tematu. Refleksji nigdy za wiele a kropla drąży skałę, prawda?