wtorek, 14 października 2014

zero zero jak nic



W niedzielę obudziliśmy się nowej Polsce, tej niedzieli pewnie nieco mocniej niż zwykle skacowanej, jednak lepszej i szczęśliwszej.  W kraju, któremu zrzuciła z siebie klątwę klęsk z sąsiadem z zachodu, czy to w piłkę nożną czy inne popularne gry strategiczne. Mówię to z pełnym szacunkiem dla szlachetnej siatkówki, jestem jednak przekonany, że
 dopiero po zwycięstwie w ”kopaną” mieliśmy podstawę przestać stawiać się w pozycji ubogich łachmaniarzy ze wschodniego brzegu Odry.

Naprawdę dobrze się stało na tym pięknym Narodowym Stadionie, przestaniemy w końcu krzyczeć i narzekać, że Niemcy patrzą na nas z góry - jest wreszcie powód by przestać patrzeć z dołu. Dostaliśmy w końcu tą satysfakcję, że to piłkarze w orzełkami na piersiach spowodowali marsową minę Joachima Loewa, w czym do tej pory specjalizowali się głównie Włosi. Mam nadzieję, że wreszcie w relacjach z Niemcami i resztą narodów Europy zachodniej, od dyplomacji, przez biznes, sport czy turystykę, poczujemy dumę, satysfakcję z uniesionego czoła i sami pozwolimy sobie traktować się na równi. A może nawet za granicą zaczniemy chętniej przyznawać się do naszej narodowości.

To wszystko są bezdyskusyjne plusy - takiej radochy dawno nie mieliśmy. Dobrze czujecie, że zbliża się nieubłagane "ale". Mam , prawdę mówiąc, obawę, że kolejna podobna okazja do fiesty zdarzy się na jesieni za cztery lata albo dalej. Fakt, oglądając starcie z Niemcami miałem wrażenie, że nasi w końcu wyglądają jak fit-zwodowczy, poruszający się wreszcie zwinnie i płynnie, bez piłki i nawet z nią przy nodze. Mentalnie również fantastycznie, zero strachu, chaosu też nie za wiele, dużo odwagi, sporo ambicji, wzajemne wspieranie się, prawdziwa drużyna. Ale nie mogę nie zapytać czy to historyczne 2:0 zmienia cokolwiek jeśli chodzi o sytuację w polskim footballu? Czy związek będzie miał od tego bardziej przejrzyste finanse i zaczną zarządzać nim kompetentni managerowie? Czy powstanie dzięki temu skuteczniejszy system szkolenia młodzieży, pozwalających na dotarcie do progów kariery zawodowej najbardziej utalentowanym, a nie tylko tym, którzy za młodu uniknęli ciężkiej kontuzji? Czy polskie kluby przestaną kompromitować się z coraz słabszymi rywalami zza Kaukazu? A może dzięki temu za bilety na mecz kadry zapłacimy kulturalnie kartą kredytową lub przelewem na konto związku, a nie na konto podejrzanej spółki z Bytomia? Wreszcie, czy w polskiej piłce dzięki temu 2:0 będzie mniej żelu, alkoholu i aut z przyciemnianymi szybami?

Oprócz "ale" jest też „niestety”. Gdyż niestety, tak jak po słynnych meczach z Portugalią i z Czechami w Chorzowie, na Śląskim-Narodowych, whatever-the-fuck-that-means, PZPN kupił sobie kolejne kilka lat spokoju, a nasz top-pro-komando-Wisła-Kraków-specialist trener Nawałka być może i potrenuje kadrę kilka lat dłużej. Jeśli się mylę, to dziś przejedziemy Szkotach walcem i następny artykuł będę musiał napisać o wydarzeniach na boisku, co z resztą, jeśli chodzi o naszą piłkarską prasówkę mogłoby być nawet całkiem oryginalne. Jeśli nie, to zero-zero, albo luv-luv bardziej tenisowo widzę, w gratisie ból zębów do rana, tym razem nie białego, bo przecież jutro środa… 

0 comments: